Często zapominamy jak okrutne i często przerażające były baśnie braci Grimm. Znamy je w wersji znacznie złagodzonej, przystosowanej do współczesnej mentalności i dlatego możemy je spokojnie czytać dzieciom. Ten film zaczyna się tak jakby chciał przypomnieć okrucieństwo świata baśni braci Grimm ale później znacznie zmienia się jego klimat. Pierwsza scena filmu, jest według mnie bardzo wstrząsająca i wzruszająca (UWAGA SPOJLER!:


(przecież ich brat umarł przez te magiczne fasolki!) określa nieco odbiór całego filmu. Cała ta wesołość w filmie i zabawy z magią jest jednak podszyta smutkiem tej pierwszej sceny i jestem prawie pewien, że do scenariusza dopisał ją Gilliam (w ciekawostkach jest informacja, że poprawił on znacznie pierwotny scenariusz, który według niego przypominał jakąś pseudoprzygodową "Mumię") Jestem też ciekaw jak wyglądał by film gdyby to nie bracia Weinstein byli producentami (słyną oni z twardej producenckiej ręki i z tego, że czasem ze względów komercyjnych chcą wywrzeć zbyt duży wpływ na realizację filmu) a Gilliam miał absolutnie wolną rękę (ach pomarzyć dobra rzecz :)).
I jeszcze jedna refleksja: jak to jest, że w Czechach kręcone są wielkie superprodukcje przez Bonda, Bourne'a aż po Nieutraszonych... a my w Polsce ekscytujemy się informacjami, że być może Tarantino będzie kręcił w POBLIŻU polskiej granicy? Czy to tylko kwestia ulg podatkowych w Czechach i tylko dzięki temu twarze ich aktorów są znane na całym świecie (nawet jeśli ludzie nawet nie kojarzą, że to Czesi) a czeskie nazwiska stanowią znaczną część końcowej listy płac wyświetlanej po zakończeniu filmu? No i ostatnia kwestia: ciekawe jaki był powód wycofania się z filmu Robina Williamsa i kogo on miał w nim grać... A sam film okazał się niestety po raz kolejny w karierze Gilliama komercyjną porażką i szczerze mówiąc podziwiam odwagę producentów, którzy co jakiś czas mają odwagę znowu powierzyć mu duży budżet mając świadomość, że kręci on raczej kino niezbyt komercyjne...