Chociaż to ponoć najbardziej "komercyjne" dzieło Gilliama, nie spełnia podstawowego wyznacznika komercyjności - nie jest produktem dla gawiedzi. Wymyka się wszelkim kryteriom i szufladkowaniu na kino "ambitne" i "komerchę" - a takiemu właśnie podziałowi hołduje lwia część tzw. znawców. Również opinia zawodowych krytyków jest podzielona. Film wywołuje skrajne emocje i zbiera różne etykietki - od "arcydzieła" po "gniot", przy czym w ocenie nie może pomóc żaden krytyk, lecz własny gust i wyobraźnia. Lub ich brak.
To właśnie nieskrępowanej wyobraźni zawdzięcza film swój niesamowity klimat, a raczej KLIMAT - baśniowy, mroczny, surrealistyczny, zaprawiony czarnym humorem. To właśnie ten genialny klimat sprawia, że obraz ma to "coś" i decyduje o sile, która wprawia w zachwyt wrażliwego widza i zniechęca tumana (i dobrze!). Gilliam osiągnął go przede wszystkim dzięki fenomenalnym zdjęciom - każdy kadr to dzieło sztuki, szczególnie zdjęcia zaczarowanego lasu zachwycają swoją plastyką, wprost emanuje z nich magia. Gra aktorska nie pozostawia nic do życzenia. Zarówno obaj bracia, jak i czarne charaktery - czarownica Monicca i Michael Crane dali popis najwyższej klasy (po tym filmie przekonałam się do Ledgera i z powrotem polubiłam Damona :). Na szczególne wyróżnienie zasługuje kreacja Petera Stormare'a - jego Cavaldi to mistrzostwo świata.
Sądzę, że prawdziwi bracia Grimm nie mogliby sobie życzyć wspanialszej ekranizacji swoich dziejów - co z tego, że zmyślonych? Do tego dochodzi jeszcze radość odnajdywania na ekranie kolejnych baśni, tak dobrze znanych z dzieciństwa.
Czytając tematy na tym forum, rzuca się w oczy pewna prawidłowość. Entuzjaści filmu wyliczają jego zalety, przeciwnicy poprzestają na przekazaniu światu dowodu swej głupoty w postaci słów "ten film to gniot/słaby/bez sensu" bez podania argumentów. Co jedynie potwierdza tezę zawartą w tytule tego postu :-)
edit: Jonathan Pryce, nie Michael Crane. Ci dwaj dżentelmeni jakoś zawsze mi się mylą.
Nie zgodzę się jeśli chodzi o tematy. Przeciwnicy (w tym ja) piszą również o zmarnowanym potencjale i historii, która nie spełnia oczekiwań jakie film wywoływał.
Moim zdaniem żarty przedstawione w filmie nie są zbyt zabawne, a klimat jest dośc nierówny. Wrażenie robią zdjęcia, ale nie potrafiłem się w tą historię wciągnąc. Film był reklamowany jako inteligentna komedia, a moim zdaniem nie miał odpowiednich proporcji humoru i scen rodem z fantasy lub horroru.
Tak jak ktoś już na forum napisał ciekawszą propozycją od Gilliama są "Przygody barona Munchausena".
Pozdrawiam. :)
coś nieskładnie mi wyszło.
Film miał być inteligentną komedią osadzoną w klimatach baśni i horroru, ale tych oczekiwań nie spełnił. Ani humor zawarty w filmie nie był zbyt pomysłowy, ani też sceny baśniowe, pomimo ładnych zdjęć, nie robiły odpowiedniego wrażenia.
Teraz brzmi chyba lepiej. :)